Zawartość tej strony wymaga nowszej wersji programu Adobe Flash Player.

Pobierz odtwarzacz Adobe Flash

  • Życiorys
  • Kalendarium życia i działalności
  • Sylwetka duchowa
  • Pisma Założyciela
  • Beatyfikacja
  • Dziękczynienie za beatyfikację
  • Kanonizacja
  • Po kanonizacji
  • Kult Założyciela
  • Otrzymane łaski
  • Modlitwa o uproszenie łask
  • Opracowania naukowe o Założycielu
  • Sympozjum
  • Artykuły, listy i przemówienia o Założycielu
  • Katechezy o Założycielu
  • inne strony o Założycielu

ŁASKI OTRZYMANE ZA PRZYCZYNĄ BŁ. KS. ZYGMUNTA GORAZDOWSKIEGO

Pragnę napisać o łasce otrzymanej za pośrednictwem Bł. Ks. Zygmunta Gorazdowskiego. Mając 43 lata znalazłam się w trudnej sytuacji, byłam bez pracy. Za szczęśliwych ludzi uważałam tych, którzy mieli pracę. Wówczas rozpoczęłam Nowennę do Bł. Ks. Zygmunta Gorazdowskiego. Wydawać się może, że to przypadek, ale jakiś czas po zakończeniu Nowenny dostałam propozycję pracy, byłam zdziwiona i bardzo szczęśliwa. W naszym zakładzie jestem najstarszym pracownikiem, przyjmowane sa raczej osoby młode. Muszę dodać, że w miejscowości, w której starałam się o pracę jest bardzo dużo bezrobotnych kobiet, a tym bardziej otrzymać pracę w moim wieku jest niezmiernie trudno. Po upływie sześciu miesięcy, po umowie wstępnej, otrzymałam Umowę na czas nieokreślony. Zostałam wysłuchana... Niegodna Służebnica
Po odmówieniu przez kilka dni modlitwy o uproszenie łask za przyczyną Błogosławionego Ks. Zygmunta Gorazdowskiego zięciowie otrzymali pracę. Modlę się codziennie i wierzę, że zostanę wysłuchana w każdej potrzebie.
Drogie Siostry, za wstawiennictwem Błogosławionego Księdza Zygmunta Gorazdowskiego otrzymałem upragnioną pracę tutaj w Londynie...
Niech będzie uwielbiony Bóg w Trójcy Święty Jedyny za to, że za przyczyną Księdza Zygmunta Gorazdowskiegowysłuchał moją prośbę. W czerwcu odwiozłam syna (lat 7) do kliniki w Krakowie, tam po badaniach lekarz stwierdził, że jest już za późno ponieważ nowotwór za bardzo się rozwinął. [Lekarz] podniósł ręce do góry i dał mi do zrozumienia, że tylko w Bogu jedyny ratunek. W tym czasie spotkałam siostrę zakonną ..., od której otrzymałam nowennę do Ks..Zygmunta Gorazdowskiego.
Za przyczyną wiernego Sługi Bożego Ks. Zygmunta Gorazdowskiego moja prośba została wysłuchana przez Boga... Syn przeszedł operację i było bardzo źle. Ja jednak nie traciłam nadziei, modliłam się gorąco tą nowenną i syn przyszedł do zdrowia i czuje się dobrze. Mocno wierzymy, że ten świątobliwy kapłan czuwa nad naszą rodziną wypraszając na każdą chwilę Boże Błogosławieństwo. Nie ustajemy w modlitwach dziękczynnych za ten dar przeogromny. (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Moja córeczka Kasia urodziła się wcześniej, końcem 8-go miesiąca - początkiem 9-go, z uszkodzeniem nerwu kręgowego, co zagrażało porażeniem centralnego układu nerwowego (paraliżem).
Konkretna diagnoza została postawiona dopiero po 6-ciu miesiącach w wojewódzkim szpitalu ... Po całomiesięcznej kuracji leczenie okazywało się bezskuteczne i lekarze nie dawali żadnej nadziei polepszenia. Kasia wciąż miała bezwładne nóżki i nie siadała. (Miała wtedy 7 miesięcy).
Czując bezradność ludzką zaczęłam modlić się za przyczyną Ks. Zygmunta Gorazdowskiego o łaskę uzdrowienia córeczki... Po trzech miesiącach modlitw Kasię można było już posadzić. Dwa miesiące później Kasia stanęła pierwszy raz na nóżki... Pierwsze kroki zaczęła stawiać po 11 miesiącach nieustannej modlitwy. Kasia miała wówczas prawie półtora roku. Przez cały rok, każdego dnia (nawet 2 x dziennie) zanosiłam razem z dziećmi żarliwą modlitwę o uzdrowienie dziecka.... Przez ten cały czas i do tej pory Kasia nie korzystała z żadnych zabiegów lekarskich. Od tego czasu mija już rok i 8 miesięcy. Kasia normalnie się rozwija.
Pragnę wyrazić wdzięczność Panu Bogu i Ks. Zygmuntowi Gorazdowskiemu za dar powrotu dziecka do zdrowia, o czym jestem głęboko przekonana. Wszystkim znajomym rozdaję modlitwę nowennową do Ks. Zygmunta Gorazdowskiego w przekonaniu o mocy jego wstawiennictwa. (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Moja najmłodsza córka Małgorzata mając 1 miesiąc życia miała na całym ciele ropne wrzody, leczenie prywatne w warunkach domowych niewiele pomogło, musiałam córkę oddać na leczenie szpitalne. Z wrzodów została wyleczona, ale w szpitalu... córka zachorowała na skazę białkową, która początkowo umiejscowiła się na twarzy. Gdy Małgosia skończyła roczek skaza przesunęła się na uszy oraz umiejscowiła się we włosach. Na skórze głowy utworzyła się skorupa 2 milimetrowej grubości. Lekarze zalecali najpierw smarowanie maścią..., następnie zapisano... krem. Efekt smarowania był bardzo nikły, jedynie uszy smarowane codziennie wyglądały w miarę normalnie. Niestety, skorupa we włosach tworzyła prawie pancerz, przez który skóra głowy nie mogła oddychać. Podczas ostatniej wizyty u dermatologa zalecono wcierać córce w głowę oliwkę salicylową i zmywać włosy szamponem leczniczym Proderm. Niestety efekt był prawie żaden, gdyż jeżeli trochę udało się dzięki oliwce odmoczyć skorupę to lepka ciecz wyciekająca ze skóry głowy przyklejała ją na nowo. Przestałam chodzić do lekarzy, gdyż powiedziano mi, że praktycznie to nie jest do wyleczenia. Starsza córka wróciła właśnie z rekolekcji prowadzonych przez siostry Józefitki i dała mi do przeczytania książeczkę o Ks. Zygmuncie Gorazdowskim. Po zapoznaniu się z treścią książki, pomyślałam, że nie mam już nic do stracenia i gorąco prosiłam o pomoc dla Małgosi i łaskę wyleczenia z tej przykrej choroby. Jestem wielkim grzesznikiem i nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie myślałam, że moja prośba tak szybko zostanie wysłuchana...
Dzięki wstawiennictwu Ks. Zygmunta Gorazdowskiego wyleczyłam w miesiąc córkę z dolegliwości z której przez 10 lat nie mogli wyleczyć jej lekarze... Jestem głęboko wdzięczna Ks. Gorazdowskiemu za otrzymaną łaskę i opiekę. (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Chciałam zawiadomić o otrzymaniu łaski za przyczyną Ks. Zygmunta Gorazdowskiego. Otóż, wybraliśmy się z rodziną... na odległy o 50 km cmentarz, gdzie są mogiły moich rodziców. Dojechaliśmy na miejsce i okazało się, że jedno koło jest prawie w rozsypce. Nie było zapasowego. Poleciłam tę sprawę Bogu za pośrednictwem Ks. Z. Gorazdowskiego. Zdecydowaliśmy wracać z takim kołem. Modliłam się całą drogę. Przyjechaliśmy do domu szczęśliwie. Nikt nie chciał uwierzyć, że na takim kole przejechaliśmy 50 km. Wiem, że to łaska. (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Chciałabym powiadomić, że otrzymałam łaski od Boga za wstawiennictwem Księdza Zygmunta Gorazdowskiego. Prosiłam o to, abym zdała maturę i dostała się na studia i tak też się stało. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Z radością i podziękowaniem mówię - zdałam sesję! Wszystkie egzaminy i zaliczenia, z Bożą Pomocą "poszły" "do przodu" (średnia ocen 4,7). Jak zwykle, a może niezwykle, bo cud to nie codzienność, odczuwałam pomoc Księdza Zygmunta Gorazdowskiego, Ojca Założyciela Waszej Rodziny. To wspaniale, mieć takiego Orędownika, bardzo mi pomógł. (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Pragnę zawiadomić że za wstawiennictwem Ks. Zygmunta Gorazdowskiego zdałem prawo jazdy. Może rzecz ta wydaje się błahą w porównaniu np. z cudownym wyzdrowieniem, ale dla mnie jest to naprawdę - cud, który nie powinien być nie uwzględniony. Samo zdanie egzaminu okazało się bardzo proste, nie byłem ani zdenerwowany, ani przestraszony, dzięki czemu egzaminu właściwie nie odczułem. S T O K R O T N E D Z I Ę K I ! (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Najpierw pragnę podzielić się swoją ogromną radością - za przyczyną Ks. Zygmunta Gorazdowskiego otrzymałam łaskę mądrości i z dobrymi wynikami zaliczyłam II rok studiów i zdałam egzaminy. Dziękuję Bogu za Ks. Gorazdowskiego i wierzę, że i nadal będzie mi pomagał. Ja zaś będę dziękować życiem.... (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Prosiłam Ks. Z. Gorazdowskiego, aby pomógł mi w nauce historii z której groziła mi ocena niedostateczna (1) na koniec roku.
Drugą o wiele większą prośbą była modlitwa o zgodę pomiędzy moimi rodzicami, którym groził nawet rozwód. Mama musiała korzystać z usług psychiatry, ponieważ kłótnie wykańczały ją nerwowo. Ale ułożyło się wszystko dobrze... Obydwie moje prośby zostały wysłuchane, za które składam wielkie "Bóg zapłać". (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Piszę, aby donieść o kolejnych łaskach zesłanych za przyczyną Ks. Zygmunta Gorazdowskiego. Kilka tygodni temu zapadłam na wyjątkowo ciężką grypę z bardzo wysoką gorączką. Ponieważ od lat cierpię na astmę alergiczną, każda grypa mimo lekarstw kończy się zwykle zapaleniem płuc i wieloma dniami duszności. Zaczęłam błagać modlitwą nowennową o uleczenie i zdarzył się cud. Choroba i gorączka minęły po trzech dniach, nie pozostawiając żadnych dalszych komplikacji. Również prośba o uzdrowienie z choroby mojej matki została wysłuchana.
Wdzięczna za otrzymane łaski (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Pragnę zawiadomić Siostry Józefitki - o łaskach otrzymanych za przyczyną Ks. Zygmunta Gorazdowskiego.
Przez około pół roku modliłam się szczerze o otrzymanie takich łask - Abym dostała mieszkanie i mogła wziąść dziecko z Domu Dziecka. Pewnego dnia otrzymuję wiadomość, że zostało mi przydzielone mieszkanie zakładowe... Wzięłam z Domu Dziecka - Renatkę. Jesteśmy już razem. Teraz będę się modlić o zdrowie, aby wychować dziecko, i wierzę, że to się wszystko spełni. Modlić będę się dalej. (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Wierząc w moc Bożej łaskawości, pragnę podziękować dobremu Bogu za łaskę zdrowia fizycznego i duchowego, jakim została obdarzona za wstawiennictwem Ks. Zygmunta Gorazdowskiego bliska mi Osoba. Była ona zagubiona i pogrążona w narkomanii. Przy pomocy łaski Bożej... Dorota po przebytej kuracji leczniczej wyzwoliła się z uzależnienia i odnalazła sens życia. Zbliżyła się do Boga, co napełniło ją radością życia. Po powrocie do swego środowiska stała się apostołką wiary, zachęcając innych do wierności Bogu i Kościołowi. Obecnie jest nadal szczęśliwa. W intencji Doroty gorąco modliłam się do Ks. Zygmunta Gorazdowskiego i zostałam wysłuchana. (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
Z radością pragnę powiadomić o łasce otrzymanej za przyczyną Błogosławionego Ks. Zygmunta Gorazdowskiego. Rok temu, końcem maja 2002 r. modliliśmy się w rodzinie nowenną do Bł. Ks. Zygmunta o uproszenie łaski potomstwa dla mojego syna i synowej, którzy będąc w związku małżeńskim ponad 5 lat nie mogli doczekać się potomstwa. Nasza modlitwa została wysłuchana i dnia 10 marca 2003 r. urodził się mój wnuczek....
Nasza radość i wdzięczność Bogu bogatemu w miłosierdzie jest wielka. Do końca życia będę dziękować Bogu, który zechciał upodobać sobie Bł. Ks. Zygmunta czyniącego tak wiele uczynków miłosiernych w swoim ziemskim życiu, a teraz w Wieczności orędującego w naszych potrzebach.... Niech będzie Bóg uwielbiony w swoich Świętych. (Dokładny adres znajduje się w Archiwum Generalnym Zgromadzenia w Krakowie)
"Poruszenie duszy" - zaskakujące spotkanie z bł. Ks. Zygmuntem
Magdalena Siuda
Tekst czytać z muzyką: z filmu "Gladiator": "Elysium", "Honor Him", " Now we are free"; oraz piosenką Pt. Bilitis-Genergue
"W naszą spokojną codzienność, wkracza niekiedy w sposób nie oczekiwany Bóg, zaskakując nas projektami, których do tej pory nie braliśmy pod uwagę..." W naszego ducha wlewa łaskę poznawania, rozumienia...
Właśnie w taki nieoczekiwany sposób, w mojej duszy pojawił się Bł. Ks. Zygmunt Gorazdowski, a do mego serca napłynęła łaska poznania i zrozumienia.
Nasze zaskakujące spotkanie odbywało się na sferze duchowej, gdzie delikatnie przygarnął mnie , pod swe Ojcowskie ramiona i pokazał świat Jego oczami...
Stał się dla mnie pokrewną duszą, nauczycielem Miłości.
W ten niezwykły sposób, poznałam cudownego człowieka, który zachwycił mnie bezgraniczną ufnością względem Boga, co wiąże się z szaloną miłością i odwagą. Poruszył mnie swoją miłością do drugiego człowieka, taką otwartą, szczerą, pozbawioną egoizmu.
Miłość dla bł. Zygmunta to przede wszystkim "Dawanie Siebie" - to wychodzenie z siebie, by spotkać się z Chrystusem w ubogich duchem lub fizycznie. Nie był ślepy na biedotę, która istniała od najmłodszych Jego lat. Wiedział, że aby w pełni móc dawać siebie musi zająć się człowiekiem po ludzku, zaspokajając ich głód, aby dotrzeć do ich serc. Dla każdego miał otwarte serce, delikatność słów, nigdy nie przeszedł obojętnie obok potrzebującego.
Ojciec Gorazdowski widział w drugim człowieku Chrystusa, dlatego tak pięknie dbał o każdą ludzką istotę.
Stworzył "Dom Pracy " dla żebraków i "Tanią Kuchnie Ludową".
Potem powstało Zgromadzenie Sióstr Św. Józefa, którym to Ojciec powierzył swoje dzieło " bycia dla drugiego człowieka".
Bardzo kochał swoje Siostry Józefitki, nigdy nie szczędził im słów miłości, czy gestów, czule o Nie dbał i uczył wielkiej miłości i UFNOŚCI. Siostry miały stać się Siostrami dla każdego człowieka, a zawłaszcza tego porzuconego, zaniedbanego. Dbając o innych musiały wyjść z siebie by spotkać się z Chrystusem. Musiały być odważne, nie bojąc się strachu odrzucenia miały dawać całym sercem siebie, gdyż zostały obdarzone szczególnymi łaskami poznawania i obcowania z Panem. A wychodzenie z Siebie nie jest wcale takie łatwe, dlatego często pytały:
" Dlaczego, ja? Przecież nie potrafię tak kochać jak Ty Panie...Dlaczego ja? "
Wówczas Ojciec Zygmunt czule im odpowiadał:
"Jezus mówi; Wystarczy Ci mojej łaski
Moc, bowiem w słabości się doskonali."
Pozostało im tylko zaufać bez reszty i uczyć się stawania się Chrystusem...
Ks. Gorazdowski szedł dalej, tworząc " Zakład dla Nieuleczalnie chorych i ozdrowieńców", następnie powstał Internat pod wezwaniem św. Jozafata, dla ubogich studentów, kolejno powstał Zakład dla samotnych matek i porzuconych niemowląt.
Tak bł. Zygmunt Gorazdowski dawał miłość każdemu potrzebującemu człowiekowi. Potrafił zrezygnować z siebie by dawać...
Jego prostota bycia dobrym i cudowna ufność oraz miłość do bliżniego, bardzo mnie wzruszyły. Jest to niezwykła osobowość, która poznaje się ciągle od nowa, w innych sytuacjach.
Moje duchowe obcowanie z Ojcem Zygmuntem ciągle trwa, trudno opisywać poruszenia duszy, gdyż każdy inaczej to przeżywa...
Jednak chciałabym podzielić się z Wami moim spotkaniem z Ojcem, kiedy stawał się moim nauczycielem.
Dlatego stworzyłam KARTKI Z PAMIĘTNIKA ZOSI I WŁADKA.
"Doświadczenie codziennego życia pokazuję,jak bardzo ludzie potrzebują bliskości Boga i drugiego człowieka. Ludzie współcześni szukają osób całkowicie oddanych Bogu, które żyją Bogiem i które pomogłyby im doznać radości takiego życia, a przez nie odkrywać w sobie siłę do wyjścia naprzeciw Ewangelii.
Ks. Zygmunt Gorazdowski był jedną z takich postaci. Jego życie, zwyczajne i codzienne jak życie wielu z nas, było drogą na Górę Błogosławieństw i dlatego jest nam tak bliskie,"
Spragnieni odkrycia siły do wyjścia z siebie byli: Zosia- siostrzenica Siostry Salomei, oraz Władek- student z internatu. Ks. Gorazdowski stał się ich przyjacielem i nauczycielem.
Z PAMIĘTNIKA ZOSI
Jej myśli, przeżycia, wspomnienia...
Już dłużej nie mogę ukrywać prawdy duszy, czas wyjść z siebie...
Ojciec Gorazdowski, jak co dzień, w ogrodzie pochylony nad ciszą modlitwy, był gdzieś dalej po za nami. Obserwowałam Go dzisiejszego dnia, zamknęłam oczy by trwać w modlitwie obok Niego, wtedy bije taki promień bliskości Boga. Pogrążyłam się w rozmyślaniach, kiedy gałąź pode mną złamała się i z hukiem spadłam na ziemię.
- Co za pomysł obserwować mnie z drzewa? Zosieńko żyjesz?
- Tak Ojcze
- Zamierzałaś cały dzień za mną chodzić jak cień, czy od razu mi powiesz co Cię trapi ryciu?
- Ja... nie chciałam przeszkadzać.
- Drogie dziecko, od 3 dni mnie obserwujesz w tym ogrodzie i bardzo mnie już ciekawi, co Cię tak trapi?... Jeżeli teraz mi nie powiesz to Twój problem no wiesz stary będzie.
- Nie tak się nie stanie..., bo to tylko z upływem czasu jest silniejsze. To ludzkie powołanie Ojcze, wie coś Ksiądz na ten temat?
- Wiem, ale to tajemnica każdego człowieka. Zosieńko " Każdego człowieka przeznaczył Pan Bóg do pewnego stanu i chce mu udzielić łask potrzebnych do wypełniania obowiązku tego stanu, aby w nim go zbawić. Dlatego powinien się każdy starać naprzód poznać, do którego stanu go Pan Bóg powołał, a potem starać się, aby doszedł w tym stanie jak najwyżej doskonałości. Zanim kochana sobie taki stan obierzesz proś gorąco Pana Boga o dobrą radę a gdy ci Pan Bóg przez sumienie jakiś stan wskazał, to wytknij sobie w tym stanie drogę do nieba przez postępowanie do coraz wyższej doskonałości."
Właśnie chciałam Mu powiedzieć o mych poruszeniach duszy, kiedy ciocia S. Salomea zjawiła się nie spodziewanie z groźną miną. Musiałam opuścić Ojca, jednak On nigdy mnie nie opuścił, zawsze służył dobrą radą.
Od jakiegoś czasu, spotykamy się w tym ogrodzie na modlitwie i rozmowach, często towarzyszy nam Władek z internatu.
Kolejny dzień w objęciach Twych Panie, nie umiałam miejsca sobie znaleźć, gdyż szukałam Ciebie. W duszy milczenie a w kaplicy tak cicho i tylko obraz Twój...(piosenka na gitarze...)
Tak głucho, na ratunek przysłałeś mi Panie Ojca poczciwego, On jedyny zauważył me zagubienie, to On prowadzi mnie tak czule jak owieczkę do objęć Twych.
Usiadł obok mnie i odparł:
- "Nie martw się dziecko
to wszystko przeminie.
Pan Jezus,kogo kocha temu daje cierpienie".
- Nawet martwice duszy?,czy może w takiej martwej duszy istnieć powołanie?
- Tobie tylko się tak zdaje... " Każde ludzkie powołanie, jest tajemnicą, bo jest spotkaniem współpracującej woli człowieka z Bogiem..." To wszystko potrzebne jest.
- To, co ja mam robić Ojcze?
- Modlić się Zosiu, bo " Modlitwa jest kluczem do skarbnicy łask boskich, więc otwieraj ja nim często, abyś otrzymała to wszystko,co ci potrzebne do szczęścia doczesnego i wiecznego."
Dziękuje Ci Panie za te słowa...
Ma dusza już czeka z utęsknieniem na tworzenie ciszy modlitwy, na zapatrzenie się w Ciebie Jezu. Na ten piękny odczuwalny promień Miłości, który już niedługo w mym sercu zagości.
Jezu niech utonę w Tobie, chcę Cię doświadczać i adorować w swym sercu. Daj mi dar rozumu, bym pojęła wolę Twą.
Czuję Panie że nie chcę być takim normalnym człowiekiem, ja pragnę z Tobą u boku żyć, z Bogiem w duszy... Sama z siebie nic nie mogę zrobić lecz w dłoniach Twych staję się narzędziem, naczyniem Twym, w które wlewasz Miłość a ja dawać ją mam innym...
Tylko Ty Jezu Jesteś pewien i nie opuścisz mnie i nie znudzę Ci się,
Bo Ty kochasz tak pięknie.
Teraz potrzebuje tak bardzo Twej dłoni, która zawsze mnie ochroni i poprowadzi...
Ojciec Gorazdowski nauczył mnie KOCHAĆ, to On sam tak czule prowadzi mnie do głębszego poznawania Ciebie w duszy mej.
Nie wiem jak On to robi, że każdemu potrafi tak ufnie dawać siebie. A do Sióstr odnosi się tak czule, jak prawdziwy ojciec do swych dzieci.
Boże lepszego nauczyciela nie mogłeś mi zesłać!!!
Przy naszym ostatnim spotkaniu z Ojcem i Władkiem rozmawialiśmy o Jezusie w drugim człowieku, wtedy Ojciec powiedział te słowa:
"Odkrywając Boga jednocześnie odkrywamy człowieka.
Nie odnajdziemy naprawdę Chrystusa, jeśli nie połączymy się z Nim w Miłości do wszystkich ludzi."
Czasami tak trudno jest pokochać człowieka...ciągle się uczę tej miłości.
Jezu kochany powiedz mi
Jak mam mocniej otworzyć Ci drzwi,
Jak pokochać Ciebie mam, aby śmiało na drodze nieba trwać?
Gdzie miejsce me, gdzie mój dom?
Nie chcę czekać, lecz poczuć swój kąt w sercu Twym.
Tak mało Ciebie, czuję się nędznie.
Proszę Cię ukochaj mnie i prowadź czule...
Dni mijają tak szybko a we mnie rośnie Twe wołanie i spokoju nie daje. Jest tak tajemnicze...to zaproszenie imienne do mnie do tej szczególnej bliskości z Panem. Co niezwykłe to On pierwszy upatrzył sobie mnie i otwiera przede mną drzwi do ogrodu tajemniczości gdzie mam z Nim obcować i wypełniać swoją osobistą misję.
Teraz widzę więcej, widzę,że zakonnice to osoby szczególne, wybranki Boga, odważne dusze, które idą za głosem serca.
To nadzwyczajne osoby, które zaryzykowały wszystko i zaufały Jezusowi. To właśnie do ich dusz Bóg mówi tak inaczej...
Słyszę kroki Twe Panie i pragnę być już tylko dla Ciebie...
Słońce już kładło się na miasto z tanecznymi myślami, kiedy odważyłam się powiedzieć Ojcu o mym pragnieniu bycia dla Jezusa.
Ojciec Gorazdowski uśmiechnął się tajemniczo i odparł:
- " Dowód to szczególnej miłości Pana Boga,
gdy człowieka powołuje do zakonu."
Te słowa ukoiły moją duszę.
Wybraliśmy się na spacer wraz z Władkiem i rozmawialiśmy o mym duchowym odkryciu, o mych wątpliwościach i strachu, który kryje się gdzieś we mnie. Jednak ich obecność pomaga mi, bo wiem, że zawsze w pobliżu będą moi dwaj przyjaciele.
Czuję, że dłonie Boże prowadzą mnie w objęcia św. Józefa, chcę być dla wszystkich i kochać z całych sił, nigdy nie ustawać tylko ciągle wrastać w miłości i dawać siebie cała...
Choć widzę Panie,że trudno jest być sługą Twym, jednak zaryzykuje i rzucę się w objęcia twe w morze ufności...
Dzisiaj kolejny raz widziałam jak Ojciec Gorazdowski pochyla się nad biednymi, jak wita się z nimi, tyle w Nim otwartości, miłości.
Panie naucz mnie bycia dla Ciebie.
W ogrodzie słyszałam jak czule wspiera swoje Siostry, jak potrafi pocieszyć i rozbawić. Zawsze powtarza, że na świecie zła i smutku nie brakuje, dlatego kiedy tylko mamy okazję miłujmy się, mówmy sobie czułe słówka...
Jezu w cichości serca pragnę zaprosić Cię do mego życia.
Zamieszkaj w duszy mej i rozpal iskierkę miłości ku Tobie.
Niech noszę Cię w dłoniach swych i ofiaruję innym, którzy potrzebują Cię.
Ja żyję dla Ciebie,
Bo Ty Panie pragniesz życia mego, bym dawała ludziom dużo dobrego.
Lecz nie zostawiaj mnie samej na drodze tej, bo upadnę i Cię z oczu stracę.
Bądź w mym sercu, duszy i myślach- przenikaj mnie.
Jesteś Panie,
To nic, że w małej miłości mej, bo pragnę odszukać Ciebie i całym sercem kochać.
Jestem powołana do Miłości, dawania siebie i bardzo się z tego cieszę.
Wieczorem spotkałam się z moimi przyjaciółmi, ucieszyli się na moje postanowienie. Umówili się nawet, że upieką na tą okazję placek. Muszą jednak nieco poczekać, jutro wyjeżdżam do rodziny, po powrocie będziemy świętować... Żałuję tylko, że Władek ciągle zwleka z wyruszeniem w przygodę swego powołania. Ale Ty Panie masz swój plan.
Wspieraj mnie i prowadź czule Twymi drogami.
Tu urywa się pamiętnik Zosi. Dalsze losy poznajemy z pamiętnika Władka.
Z PAMIĘTNIKA WŁADKA:
Kolejny dzień w internacie, zapowiadał się tak samo, lecz stał się zupełnie inny...
Wszystko da się przetrwać dla chwil spędzonych z Ojcem Gorazdowski. Dziś umówiliśmy się wcześniej w celu upieczenia placka dla Zosi, to dziś wraca do domu. Strasznie się stęskniliśmy za Tą dziewczyną, która odkryła swoje powołanie i chcę wstąpić do zakonu... Jak się okazało, to my z Ojcem nie jesteśmy najlepszymi kucharzami, gdyby nieukochana Siostra Cecylia, byłoby po cieście.
Dochodziła już godz.17.00 a Zosieńki nie było widać. Po godzinie zaczęliśmy się zdrowo niepokoić, wtedy do ogrodu wbiegła przerażona Siostra Salomea- ciocia Zosi. Zdołała nam oznajmić, że Zosia znikła, przepadła bez wieści, podobno zapadła bardzo na zdrowiu i rodzina odesłała Ją do domu bojąc się, że to" cholera". Jednak Zosia nie wróciła wcześniej do domu...
Ks. Gorazdowski czule przytulił Siostrę i dał mi znak, że wyruszamy na poszukiwania. Jednak najpierw Ojciec pożegnał się z żebrakami, którzy zagadnęli Go po przyjacielsku i tak wspomnieli o Zosi, którą widzieli dwa dni temu jak szła do drewutni za miastem przy lesie.
Nie czekając, czym prędzej wybiegliśmy na ulice i pognaliśmy w kierunku lasu za miastem. Przypomniało sięgam, że Zosia opowiadała nam o drewutni, że to jej oaza spokoju.
Dotarliśmy na miejsce, kiedy zaczął padać deszcz, szybko wtargnęliśmy do drewutni, gdzie na kocu w kącie leżała nasza Zosieńka, lecz teraz wyglądała starzej, jak żebraczka...
Ks. Gorazdowski zrzucił swój płaszcz i okrył Jej słabe ciało, poczym pochwycił w swe ramiona i czule pogłaskał, jak pasterz swoją malutką owieczkę, jak ojciec swe ukochane dziecko.
- Zosieńko?
Ona lekko oprzytomniała i wtedy zauważyłam, że w dłoniach mocno trzyma różaniec, tak jakby kogoś trzymała za rękę. Objąłem jej malutką dłoń i spojrzałem na Ojca znacząco, że pora już iść. Jednak On położył swą dłoń na mym ramieniu i spojrzał tak inaczej...
- Czy to niebo?...Jestem w niebie z moimi przyjaciółmi
Spytała tak cicho, że ledwo usłyszeliśmy te słowa. W tym momencie już wiedziałem, co chciał powiedzieć Ojciec. Tak bardzo chciało mi się płakać, ale Zosia patrzyła na mnie.
- Wiecie - odparła- ja...ja nie zdążyłam być dla Jezusa, nie zdążyłam...
- Kochana ryciu, byłaś dla Jezusa, żyłaś dla Niego i z Nim w swym sercu.
- Ale tak chciałam powiedzieć Mu... chciałam dawać miłość...
Ojciec mocniej przytulił Ją do serca, chcąc ukryć łzy.
- Tak - odparła- bardzo Go pokochałam, tak bardzo...
Po tych słowach przytuliła twarz do Ojcowskiego serca i skonała z uśmiechem na ustach. Ojciec cicho zapłakał i przymknął powieki. Ja skuliłem się a bólu pękało mi serce.
- " Wszechmocny użycz mi sił!"- Wykrzyknął ks. Gorazdowski-
Jezu, Maryjo, Józefie moi kochani w Wasze ręce oddaje Zosieńkę.
Tak bardzo mnie bolało, że Zosia nie zdążyła zostać Siostrą Józefitką, nie zdążyła być dla Chrystusa...wierzę jednak, że jej życie było dla Jezusa.
Ojciec Gorazdowski wziął Zosie na ręce i w deszczu prowadził ulicami Lwowa a potem czule włożył Ją do trumny. Msze żałobną Odprawił nasz Ojciec, potem odprowadziliśmy Zosie na wieczny spoczynek... Pomału wracaliśmy do życia, w którym nie było już Zosi, ale Jej ciepłe wspomnienie, które żyje w Nas...
Od tamtej pamiętnej chwili, kiedy Zosia powiedziała z takim żalem, że nie zdążyła być dla Jezusa. Wiedziałem, że nie mogę dłużej zwlekać, że śmierć przychodzi tak nagle, bez ostrzeżenia. Nie mam już czasu zwlekać, kiedy do serca puka Pan. Tak też nie pacząc na dotychczasowe plany wstąpiłem do Seminarium Duchowego, aby stawać się sługą Bożym.
Śmierć Zosi uświadomiła mi, że powołanie to przygoda- tajemnica każdego człowieka, kiedy pojawia się w sercu zaproszenie do tej przygody, nie ma, na co czekać tylko z radością odpowiedzieć na to zaproszenie. Zawsze będę wdzięczny tej wspaniałej dziewczynie za wszystko to, czego mnie nauczyła. Zawsze dziękować będę Ks. Gorazdowskiemu za piękny przykład, za to, że Był przy nas, za wspólne rozmowy a przede wszystkim za miłość bliżniego.
Moje kontakty z Ojcem nadal trwały, nasze rozmowy dla łaknących miłości dużo mi dały jako kapłanowi.
Dlatego 1 stycznia 1920r. bardzo przeżyłem śmierć ks. Gorazdowskiego, który do końca swych dni czule dbał o biednych.
Jego wędrówka skończyła się na tym Podole tak cicho,...lecz Jego gwiazda nie przygasła, bo intensywnie świeci w ludzkich sercach, a zwłaszcza tych, Józefickich duszach...
Moja wędrówka jako księdza, nadal trwa...
Tu Kończą się kartki z pamiętnika
I zaczyna się nasze życie, w którym szukamy osób, które pomogą nam odkrywać w sobie siłę do wychodzenia z siebie.
I życzę, aby w waszych poszukiwaniach towarzyszył Wam Bł., Ks. Zygmunt, Gorazdowski, który " pragnął swoją miłością ogarnąć wszystkich ludzi. A tę miłość czerpał z miłości i miłosierdzia Ojca Niebieskiego. Pragnąc by nieskończona miłość Boga rozlewała się na wszystkich, chciał być jak sam mówił:
" Wszystkim dla wszystkich, by zbawić, choć jednego."
"Patrząc całościowo na Jego życie można zauważyć, że spalał się w Miłości do Boga i bliżniego. Zachowane świadectwa mówią, że odznaczał się wprost heroiczną miłością:
Całe życie poświęcił Bogu.
Dla Niego kochał biednych i potrzebujących, dla Niego pisał, dla Niego założył zgromadzenie, dal Niego narażał się."
Cytaty zaczerpnięte z książki p.t. " W drodze na górę błogosławieństw" O. Witolda Kaweckiego CSSR i S. Klaudii Kaweckiej CSSJ.
Ś w i a d e c t w o:
  1. W niedzielę Dobrego Pasterza po Mszy św. w Parafii Podwyższenia Krzyża św. podszedł do mnie pan, który zwrócił się do mnie po imieniu: s. Rufino. Było to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie. Pan powiedział, że Zygmunt Gorazdowski jest dla niego kimś bardzo bliskim, bo przyprowadził go na nowo do Kościoła i do Sakramentów. Powiedział: 16 lat temu otrzymałem od Siostry obrazek Ks. Zygmunta Gorazdowskiego. Kiedy siostra mi go podawała pamiętam, powiedziałem: „Ale ja się nie będę modlił”. Siostra powiedziała słowa, które do dziś pamiętam: „Proszę go nosić przy sobie, a ja będę się modlić”. Dziś mogę powiedzieć: CHWAŁA PANU za wielkie rzeczy, jakie działa przez wstawiennictwo  św. Ks. Zygmunta Gorazdowskiego. Niech Bóg będzie uwielbiony za naszego  św. Ojca Założyciela.”

  2. Będąc w Parafii św. Wojciecha w Częstochowie w Niedzielę Trójcy św. przed nabożeństwem do Serca Bożego podeszła do mnie pani zainteresowana, co to takiego się dzieje. W kilku słowach powiedziałam, że jesteśmy tutaj, aby przybliżyć Parafianom postać naszego św. Ojca Założyciela i zostawić dar w postaci Relikwii św. Zygmunta Gorazdowskiego.  Przed kościołem miałyśmy na stolikach rozłożone książki o św. Zygmuncie, a także kolorowe prace wykonane przez nasze wychowanki. Pani tym się zainteresowała, a szczególnie w oko jej wpadła książka s. Dolores „Wezwany do miłosierdzia”. Zaczęła skrupulatnie studiować spis treści. Widząc zainteresowania zaproponowałam, aby ją nabyła.  Zauważyłam zakłopotanie. Miałam wewnętrznie przekonanie, że powinna ją przeczytać.  Podarowałam jej książkę i usłyszałam słowa: „Ale ja nie mam pieniędzy”.  Zapłatą będzie – zaproponowałam jej - modlitwa za nas Siostry św. Józefa. Pani uśmiechnęła się, zabrała podarowaną książkę i poszła do kościoła na Nabożeństwo Czerwcowe. Wychodząc po nabożeństwie i Mszy św. pani podeszła do mnie i rozpoczęła się rozmowa. Pani jeszcze raz podziękowała za książkę i za świadectwo, którym podzieliła się s. Dolores.  Wymieniłyśmy swoje imiona, aby się modlić wzajemnie za siebie, aby kiedyś spotkać się w niebie. Pani Jolanta zaczęła dzielić się swoim życiem, tym, co przeżywa. Nawiązała się serdeczna rozmowa. Pani Jolanta zaczęła mówić o cierpieniu, którego doświadcza poprze chorobę fizyczną. Ale -mówi – dzisiaj wiem, że moje cierpienie, moja choroba w porównaniu się z cierpieniami św. Zygmunta to mała kropla. Ja narzekam, przeżywam bunt wobec Boga. Św. Zygmunt mimo tak wielorakiego cierpienia zrobił tak wiele dobra w sowim życiu.  Jeszcze raz dziękuję za wasze świadectwo Waszego życia, za to, że dzięki Wam mogłam poznać św. Zygmunta, dzięki za książkę. Dla mnie jest to niesamowite doświadczenie, że nasz trud posługi całodzienny ma sens i wartość w oczach samego Boga. Niech Bóg będzie uwielbiony w  świętości naszego ojca Założyciela. CHWAŁA  PANU!  ALLELUJA! 

  3. Ojciec Założyciel ciągle mnie zaskakuje, staje się coraz bliższy. Będąc w Parafii  św. Wojciecha i uczestnicząc w sześciu Mszach św. na nowo doświadczyłam jak spełnienia się słowa Ewangelii św. Jana konkretnie w moim życiu: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” ( J 3,16).  Mocno te słowa wybrzmiały  w moim sercu na ostatniej Mszy św. Kiedy uczestniczyłam w kolejnej i kolejnej  Mszy św. czułam coraz większe zmęczenie i znużenie. W pewnym momencie doszły do mnie słowa: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, (…). Uświadomiłam sobie, że mi jest trudno i ciężko uczestniczyć w kolejnej Mszy św., a On Jezus oddał za mnie życie, abym ja mogła żyć i czyni to na każdej Eucharystii. To był moment refleksji i wdzięczności Bogu za ten dar i łaskę, że pozwolił mi weź głębiej w tajemnicę Eucharystii, w tajemnicę Jego miłości do mnie.  Chwała Panu. Alleluja!

           S. Rufina Kiełbasa CSSJ

   
 
 
© Zgromadzenie Sióstr Świętego Józefa, CSSJ